Końcem sierpnia walcząc z wykładającym mnie przeziębieniem naniosłam do łóżka tonę koronek, skrawków materiału i innych rzeczy które gromadziłam wierząc, że kiedyś się do czegoś przydadzą. Siedziałam i dłubałam sobie ręcznie, aż wyszedł ten oto toczek. Jedyną rzeczą, do której wykorzystałam maszynę było przyszycie koronki na dole welonu. Chyba całkiem nieźle, jak na pierwszą własnoręcznie zrobioną ozdobę na głowę.